WYEKSPONUJMY ATUTY ŚWIDNIKA
Podróżując po różnych zakątkach naszego województwa i nie tylko, zwracam uwagę na różnorodne lokalne atrakcje. Czasem może to być nawet drobiazg, który jednak przyciąga turystów. W naszym mieście brakuje mi czegoś takiego. Mamy duże możliwości, ale nie eksponujemy swoich atutów. Świdnik stał się „noclegownią dla Lublina”. Miasto wymiera. A wcale nie musi tak być.

Nie mamy zabytków, które moglibyśmy eksponować, ale mamy ciekawą historię. Tworząc „Ścieżkę Historyczną” można by przypomnieć nasze lokalne opowieści, bo naprawdę jest się czym pochwalić. Nazwa Świdnik, odnosząca się do tych terenów, pojawia się już w 1326 r. i pochodzi od ruskiego wyrazu svyd (dereń) i świda, co znaczyło wilgoć i faktycznie, mało kto pamięta, że przez teren naszego miasta płynęła rzeka. Niektórzy mieszkańcy odczuwają skutki jej bytności w postaci zalewanych po ulewach piwnicach i garażach.
Świdniczanie od zawsze mieli wojowniczy temperament. W latach 1690-1703 tutejsi chłopi walczyli z okrutnym dzierżawcą Michałem Romanowskim. Później również występowali przeciw nieuczciwym wójtom, co w 1745 r. doprowadziło do zniszczenia upraw i budynków wójtostwa.
Rok 1863 przyniósł Świdnikowi walki powstania styczniowego. Zakończyły się one 24 sierpnia 1863 r. klęska pod Fajsławicami. Pamiątką po tych wydarzeniach jest pomnik Poległych Powstańców w Lesie Dominowskim (Minkowickim), znajdującym się nieopodal Świdnika.
W końcu, w drugiej połowie wieku XIX w Świdniku przyszła też kolej na kolej. W 1877 r. poprowadzono tu trakcję, a w latach 1905-1914 wybudowano pierwszy budynek dworca, który stoi do dziś. W czasie I wojny światowej, właśnie ze względu na linię kolejową, toczyły się tu zacięte walki. Efektem ich było pokonanie armii rosyjskiej przez wojska austro-węgierskie. Jeszcze do niedawna za zakładem WSK znajdował się cmentarz z tego okresu. Został jednak przeniesiony w trakcie budowy lotniska (niestety, nie wiem gdzie).
Pod koniec XIX w. we wsi Adampol (dziś jest to dzielnica miasta) utworzono uzdrowisko. Panujący tam specyficzny mikroklimat sprzyjał leczeniu reumatyzmu. Uzdrowisko istniało aż do wybuchu II wojny światowej.
W czerwcu 1938 r. ruszyła praca w Cywilnej Szkole Pilotów Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej im. Marszałka Śmigłego-Rydza (oficjalne otwarcie 4.06.1939 r.). Szkoła, choć to ona zdecydowała o późniejszym lotniczym charakterze miasta, nie funkcjonowała niestety zbyt długo. Już 2 września 1939 r. stała się obiektem ataku Niemców i została zbombardowana. Mimo uszkodzenia budynków i gruntu, lotnisko służyło w czasie wojny najpierw armii niemieckiej, a następnie radzieckiej. Duże znaczenie miała też kolej. 20 kwietnia1944 r. partyzanci wykoleili dwa pociągi towarowe, pozbawiając wroga zaopatrzenia.
Po wojnie, w 1950 r. rozpoczęto budowę zakładu WSK, który dwa lata później rozpoczął produkcję. Oczywiście już sama konieczność pracy przy budowie obiektu, jak i później na produkcji, wymusiła rozwój zabudowy mieszkalnej. 7 października 1954 r. wydano rozporządzenie (które weszło w życie 13.11 tego samego roku) o nadaniu Świdnikowi praw miejskich. Od tego czasu rozwój miasta nastąpił bardzo szybko.
8 lipca 1980 r. nasza wojownicza natura znowu dała o sobie znać. W WSK PZL wybuchł strajk. Ludzie podnieśli bunt po drastycznej podwyżce cen w zakładowej stołówce. To wydarzenie zapoczątkowało falę innych strajków w regionie i w całej Polsce. 13 grudnia 1981 r., po wprowadzeniu stanu wojennego, doszło do pacyfikacji zakładu. Wielu działaczy aresztowano. Mieszkańcy nie dali jednak za wygraną. Protest przeciw władzy przyjął formę „Świdnickich Spacerów”. Ludzie masowo wychodzili z domów w porze nadawania Dziennika Telewizyjnego, manifestując swój sprzeciw wobec kłamliwej propagandzie emitowanej w tym programie. Z braku innej możliwości, nałożono na mieszkańców nową „karę” – wprowadzono dużo wcześniejszą godzinę policyjną. Za tę postawę w 1982 r. Komisja Krajowa „Solidarności” nagrodziła społeczność naszego miasta.
W latach 80-tych ubiegłego wieku do Świdnika sprowadzili się nowi mieszkańcy – susły perełkowane. Zostały one celowo sprowadzone i wypuszczone na płytę lotniska przez bezmyślnych ludzi. Ta kolonia jest jedną z czterech w Polsce i została objęta ochroną jako obszar Natura 2000. Niestety jej izolacja doprowadziła do stopniowego wymierania populacji. Suseł na wiele lat stał się jednak wizytówką miasta.
Uważam, że każde z tych wydarzeń zasługuje na upamiętnienie. Stosunkowo niewielki nakład finansowy na tablice historyczne, którymi urozmaicilibyśmy przestrzeń miejską, przyniósłby realne korzyści dla ożywienia miasta. Dodatkowo takie tablice mogłyby być urozmaicone wykonaną z brązu, stworzoną specjalnie dla Świdnika, tematyczną maskotką. Przykładowo, jako że Świdnik kojarzony jest z helikopterami, można by wymyślić postać zabawnego śmigłowca Mi-Śmigiełko. W ten sposób miasto zyskałoby na przyjaznym wizerunku, a dzieci od najmłodszych lat uczyłyby się regionalnej historii. Pamiętajmy, że bliskość lotniska, jak również powszechne programy szkolne międzynarodowej wymiany uczniowskiej, powinny poniekąd wymusić na nas działania promujące miasto.
Taka promocja i stworzenie atrakcji niesie ze sobą szereg korzyści. Już przygotowanie projektu i wykonanie należy powierzyć lokalnym twórcom. Żyjące miasto napędza gospodarkę. Niech Świdnik zacznie być atrakcyjny i przyjazny dla mieszkańców i gości, a nie będzie tylko „noclegownią Lublina”.
Patrycja Maczyńska